O bieganiu z górskiej perspektywy.

Buty biegowe na 2024 rok

Przez ostatnie kilka lat biegałem i testowałem głównie buty marki Salomon. W tym sezonie przyszedł w końcu czas na zmianę. Postanowiłem zamienić buty biegowe marki Salomon na nowe modele Asics. Jako doświadczony biegacz górski, będę dzielić się moimi powodami tej zmiany, pierwszymi wrażeniami z testów oraz planami na nadchodzące wyzwania. Czy Asics sprosta oczekiwaniom i zastąpi Salomon na moich górskich trasach? Przekonaj się, czytając dalej.


COROS POD 2 - test

COROS POD 2 to mały czujnik, który dostarcza dodatkowych danych biegowych. Zapewni nam dane tempa w czasie rzeczywistym oraz analizę naszej formy biegowej. Tak przynajmniej zapewnia producent na stronie produktu. Jak to ma się w praktyce i czy dodatkowe akcesorium biegowe warte jest swojej ceny? O tym w niniejszym wpisie, zapraszam do materiału.

Sportowe podsumowanie roku 2023

Sportowo rok 2023 był bez wątpienia bardzo udany. Nie wszystko oczywiście układało się po mojej myśli, ale czy mogło być inaczej? Były wzloty i upadki, a te pierwsze potrafiły zaskoczyć nie tylko mnie. Zapraszam na sportowe podsumowanie roku 2023.

Reebok Floatride Energy X - test

Floatride Energy X to ostatnia propozycja Reebok'a dla biegaczy długodystansowych. Nowy model wyposażono w płytkę z włókna węglowego, a do tego mamy sprawdzoną amortyzację w postaci pianki Floatride Energy. Co z tego wyszło i jak się w tym biega? O tym w niniejszym wpisie. Zapraszam do materiału.

Recenzja Salomon PULSAR TRAIL

Sprzętowe podsumowanie roku 2022 - część 2 czyli Salomon PULSAR TRAIL. Krótko i konkretnie w czym było biegane podczas minionego roku. Jakby nie patrzeć buty to najważniejsza część naszego ubioru biegowego. Dlatego warto raz na jakiś czas zorientować się "co w trawie piszczy". Zapraszam do materiału.

Recenzja Salomon ULTRA GLIDE

Sprzętowe podsumowanie roku 2022 - część 1 - Salomon ULTRA GLIDE. Krótko i konkretnie w czym było biegane podczas minionego roku. Jakby nie patrzeć buty to najważniejsza część naszego ubioru biegowego. Dlatego warto raz na jakiś czas zorientować się "co w trawie piszczy". Zapraszam do materiału.


Chojnik "Siedemdziesiąt z hakiem" - relacja

Mój występ na tegorocznym festiwalu biegowym Chojnika był jak picie soku z cierpkiej wiśni - niby zdrowe, ale łyka się trudno i z przyjemnością ma to niewiele wspólnego. O tym co działo się na trasie "Siedemdziesiątki z hakiem" przeczytacie w niniejszym wpisie - zapraszam.


Chojnik i jego "Siedemdziesiątka z hakiem" miały być dla mnie przetarciem przed głównym startem tej jesieni, czyli biegiem - UltraKotlina 140. Trasa Chojnika liczyła ok. 72 km i nieco ponad 3 500 m przewyższenia. Dokładny przebieg trasy zamieszczam poniżej:

Tutaj jeszcze profil:


Początek, jak to często w takich sytuacjach bywa, nie zwiastował nadciągającej katastrofy. Pogoda zapowiadała się znakomicie. Prognozy wskazywały co prawda na chłodny poranek, ale przy bieganiu taka aura bardziej pomaga niż przeszkadza. Jedyne co mogło niepokoić to nasz późny przyjazd na miejsce, co z kolei "gwarantowało" mało snu przed startem. Odbiór pakietu, planowanie, pakowanie i nagle zegarek wyświetlał już 22:30 - słabo. Głównie ze względu na to, że wstać trzeba było przed trzecią... ach te ultra.

Poranek rzeczywiście okazał się chłodny. Pierwszy raz od kilku tygodni miałem okazję założyć bluzę, którą zabrałem w zasadzie przez przypadek. Na miejsce zbiórki dojechałem w zasadzie na chwilę przed startem. Rozgrzewkę postanowiłem więc zrobić na pierwszych kilometrach biegu 😉. 

Spokojnie ruszyliśmy w kierunku ciemnego lasu. Biegłem w grupie na czele jakieś... 3 minuty. Wystarczył pierwszy ostry zakręt i znaleźliśmy się poza trasą! Oczywiście szybko wróciliśmy na szlak, więc ta pomyłka nie kosztowała dużo, ale co dziwne, nie przyniosło to potrzebnego otrzeźwienia. Nie minęło bowiem więcej niż 10 minut, kiedy ponownie zboczyliśmy z trasy! Ale to nie był koniec podobnych atrakcji i chwilę później nastąpiła trzecia sytuacja tego typu (!). Nigdy wcześniej czegoś podobnego nie doświadczyłem. Z perspektywy czasu, być może był to jakiś znak, żeby uciekać z tego biegu? 🤔

fot. BikeLife 2022

Powoli zaczynało świtać, a stawka zaczęła się rozciągać. Z biegiem czasu zrobiło się coraz ciszej. Przede mną była trójka, może czwórka zawodników. Na pierwszym dłuższym podejściu wysforowałem się na czoło grupy, ale ten stan rzeczy nie trwał długo, bo chwilę później wyprzedził mnie późniejszy zwycięzca tego biegu - Paweł Sadowski.

Pogodę mieliśmy świetną. Wschód słońca, grań Karkonoszy na horyzoncie - nic tylko napawać się widokiem. Pewnie bym nawet z tego korzystał... gdyby nie fakt, że podniesienie głowy na dłużej groziło wybiciem zębów na mało "biegowych" szlakach. Najbardziej we znaki dał mi się chyba zbieg Drogą Śląską. Teoretycznie nic tylko grzać przez 2,5 km przyjaźnie nachylonym terenem, ale przyznaję - chwilami strach zaglądał mi w oczy.


fot. BikeLife 2022

Na podejściu za punktem odżywczym w Karpaczu dogonił mnie drugi na mecie, Paweł Białek. Nie jest przyjemnie, kiedy ktoś cię wyprzedza, ale nie sprowokowało to mnie do zmiany tempa, trzymałem się własnych założeń. Po wdrapaniu się na górę przy Domu Śląskim teren wyraźnie zaczął "sprzyjać". Nie biegło mi się jednak dobrze. Powoli udało mi się rozpędzić i kiedy przybiegłem na punkt odżywczy w okolicach Przełęczy Karkonoskiej dowiedziałem się, że do chłopaków biegnących przede mną mam tylko "jakieś 3 minuty straty". 

Tego dnia nie było mnie jednak stać na nic więcej. Późniejszy etap określiłbym jako "niekończące się pasmo złych decyzji". Wywrotka na zbiegu na pewno mi nie pomogła, ale największy błąd popełniłem jeszcze przed biegiem - zarywając kilka nocy pod rząd. W końcu nie jest sztuką wiedzieć, co powinniśmy zrobić przed startem, tylko faktycznie trzymać się znanych i sprawdzonych procedur. Ultra nie wybacza chodzenia na skróty 😉.

Jednak jak to zwykle w życiu bywa - "nie ma tego złego...". Chojnik 2022 był dla mnie niczym zimny prysznic. Jestem pewien, że w dłuższej perspektywie to przykre doświadczenie zaprocentuje i przyniesie wiele dobrego. Muszę przyznać, że nawet trochę się cieszę na tę okoliczność, bo start sezonu jeszcze przede mną. Z początkiem października czeka nas przygoda na UltraKotlinie 140, będzie się działo!


Statystyki z biegu:

🔢 Nr startowy: 1160
🏁 Czas: 8g 01m 26s
🏅 Miejsce (open/kategoria): 6/5



Wiosenny Maraton 2022 - Etap 3/3

Wiosenny Maraton w roku 2022 jest u mnie w wersji ultra. Ultra bo w trzech etapach i oczywiście w terenie. Po Górach Opawskich i Bieszczadach pojechaliśmy do Kasinki Małej. Ostatni etap miał być tym najtrudniejszym. O tym co działo się na trasie Ultra-Trail Małopolska 45 w niniejszym wpisie, zapraszam.

Wiosenny Maraton 2022 - Etap 2/3

Wiosenny Maraton w roku 2022 jest u mnie w wersji ultra. Ultra bo w trzech etapach i oczywiście w terenie. Po Górach Opawskich przyszedł czas na Bieszczady i udział w premierowej edycji biegu UltraBiesa. W niniejszym wpisie o zmaganiach na trasie Zwodniczej Rusałki.


Od kilku lat wiosna kojarzy mi się z maratonem. Po jesienno-zimowych treningach przychodzi czas weryfikacji formy. Często wiąże się to ze sporą dozą niewiadomej, bo miesiącami trenujemy w warunkach bardzo odmiennych od tych, które mamy na starcie. Z długich portek wskakujemy w sportowe spodenki i już samo to jest zmianą niebagatelną.

Wiosenny maraton 2022, z racji indywidualnych preferencji, przybrał u mnie formę trailową, a w związku z tym, że w planach mamy ultra to i maraton też mamy taki trochę ultra 😉. Plan jesiennych przygotowań zakłada 3 starty maratońskie w okresie wiosennym. Na liście najbliższych zawodów mamy zatem takie imprezy jak: 3xKopa, Zwodnicza Rusałka i Ultra-Trail Małopolska. Wszystkie biegi na dystansie zbliżonym do maratonu.


Etap 2 - Zwodnicza Rusałka

Za samą nazwę imprezy i biegów organizatorom należy się wyróżnienie 🙂. UltraBies idealnie wpasowywał się w mój kalendarz, zapowiadał się ciekawie, a na dodatek Bieszczady - to nie mogło się inaczej skończyć jak moim startem w Zwodniczej Rusałce.

UltraBies to nowe wydarzenie w kalendarzu polskich biegów górskich. Dodatkowo w Bieszczadach, które do tej pory opanowane były przez Bieg Rzeźnika. Bardzo ucieszyła mnie ta inicjatywa, bo uważam, że Bieszczadom przyda się odświeżenie sceny biegowej.

W ramach pierwszej edycji UltraBiesa odbyły się cztery biegi:

  • PRZEBIEGŁY LESZY (10+ km)
  • NIESTRUDZONY SAN (30+ km)
  • ZWODNICZA RUSAŁKA (44+ km)
  • DZIARSKI CZAD (102+ km)

Trasa Zwodniczej Rusałki biegła z Polańczyka, przez Górzankę, Łopienkę, Cisną do Dołżycy. Szczegółowy przebieg możecie obejrzeć na poniższym filmie:


... a jak ktoś woli mapki (jak niżej podpisany) to zamieszczam też taką wersję 😉


Informacje o biegu

Nazwa: Zwodnicza Rusałka
Termin: 7 maja 2022 r.
Start/meta biegu: Polańczyk/Dołżyca
Dystans: ok. 44+ km
Suma podbiegów/zbiegów: +1975/-1825 m
Liczba punktów ITRA: 2
Link do zawodów: https://ultrabies.pl/


Relacja z biegu

Droga w Bieszczady była wyjątkowo zawiła. Muszę przyznać, że kiedy w piątek po 21 dojeżdżaliśmy do Cisnej po pakiet startowy byłem pełny obaw. Zastanawiałem się, czy ten start w ogóle ma sens - byłem wykończony. Start biegu zaplanowany był na godzinę 6:00, doliczając czas na dojazd wychodziło, że na sen zostaje mi niecałe 5 godzin. Nie wyglądało to najlepiej, ale pocieszałem się tym, że nie jest to bieg na 100 km, więc na trasie biegu nie spędzę połowy dnia 😉.

Start Zwodniczej Rusałki zaplanowany był w wyjątkowej scenerii. Mianowicie startowaliśmy z pomostu (!). Stwarzało to potencjał do wyeliminowania potencjalnych konkurentów, bo przed miejscem pomiaru czasu przebiegaliśmy przez wąską kładkę. Szczęśliwie na start niemal się spóźniłem, więc byłem na samym przedzie "bandy", co umożliwiło mi szybkie opuszczenie niebezpiecznego terenu.

fot. Karol Czajka

Grupa wystartowała dość zachowawczo, więc nie oglądając się za siebie zacząłem biec na przedzie trzymając się swojego tempa. Po chwili dogonił mnie Kuba Wiśniewski, którego w pierwszej chwili nie poznałem. Biegliśmy razem mniej więcej do pierwszego punktu odżywczego, utrzymując całkiem dobre tempo. W Górzance dołączyło do nas kolejnych dwóch biegaczy i tak w czwórkę dobiegliśmy pod Korbania (894 m n.p.m.).

fot. UltraLovers

 Na podejściu prowadził Gniewomir, byłem zaraz za nim, jednak na zbiegu wyraźnie mi jednak odskoczył i straciłem go z pola widzenia. Nie zbiegało mi się dobrze. W zasadzie od początku biegu coś uwierało mi stopę w prawym bucie. Początkowo myślałem, że to zbyt mocno zaciągnięte sznurowadła, ale pierwsze oględziny wykazały, że te były w zasadzie luźne. Manipulacje przy bucie i próby naprawy zaistniałego problemu nie przynosiły poprawy. Podbijały tylko niezadowolenie, bo każde, nawet chwilowe zatrzymanie, owocowało wyraźnym oddalaniem się widocznych przede mną zawodników. Na pierwszy rzut oka sprawa może wydawać się błaha, ale kiedy uświadomimy sobie, że w trakcie 45 km robimy około 42 tys. kroków, to daje do myślenia. Każdy ucisk na stopę, nawet niewielki, w dłuższej perspektywie może doprowadzić do kontuzji. Na domiar złego, na zbiegu z Korbania minął mnie jeszcze Kacper Porada, więc dalej biegłem na trzeciej pozycji.

fot. Karol Czajka

Szczęśliwie dla mnie chłopacy w Łopience serwisowali się dłużej ode mnie, więc punkt opuszczałem zaraz za nimi. Jeżeli ktoś szuka prawdziwie górskiego wyzwania w Bieszczadach to zapraszam na Łopiennik  (1069 m n.p.m.).  Trasa w zasadzie dowolna, chociaż górskiej frajdy znajdziecie najwięcej na wschodniej lub zachodniej ścieżce 😁. Na podejściu udało mi się dogonić Gniewomira, z którym prowadziłem dodatkową rywalizację. Mianowicie zafiksowaliśmy się na zbieraniu śmieci, które niestety pozostały po zawodnikach z dystansu ultra, którzy biegli tą trasą kilka godzin przed nami.

Na punkt w Cisnej (38 km trasy) zjawiłem się, kiedy zegarek wyświetlił charakterystyczne 3h 33m 33s. Miałem jeszcze cichą nadzieję, że uda mi się dogonić Kacpra, do którego traciłem kilka minut. Niestety moje nogi na próby podkręcenia przeze mnie tempa dość jednoznacznie wyraziły swój sprzeciw. Próby wynegocjowania czegokolwiek w tym temacie okazały się niestety bezproduktywne. Na mecie zameldowałem się jako drugi po 4 godzinach i 13 minutach od startu. Byłem szczęśliwy, że nie muszę biec dalej 😉.

fot. Mała Gośka

W mojej ocenie zawody w Bieszczadach poszły mi znacznie lepiej niż w Górach Opawskich. Czułem się znacznie mocniejszy, a dyspozycji nie zniweczył nawet brak należytego odpoczynku przed startem. Adrenalina zrobiła swoje i formę udało się sensownie przekuć na wynik. Podium zawsze cieszy, a dodatkowo zyskałem cenne doświadczenie - wcześniej nie wiedziałem, że mogę się tak zmęczyć 😉.

Jeżeli zaś chodzi o organizację samej imprezy to muszę przyznać - że do dzisiaj jestem pod dużym wrażeniem - ekipo UltraBies'a zrobiliście to dobrze, a nawet bardzo dobrze. To była czysta przyjemność, dawno już nie biegłem na tak dobrze zorganizowanej imprezie. Liczę, że nie spuścicie z tonu. Mógłbym chwalić za wiele rzeczy, ale najbardziej chciałbym wyróżnić praktyczne pakiety startowe (!) i doskonałe oznakowanie trasy.

Na koniec chciałbym jeszcze raz podziękować wszystkim za wsparcie i kibicowanie, a najbardziej Agnieszce na support na trasie 👏. Jesteście fantastyczni!

fot. Mała Gośka

Następny przystanek już 28 maja w Kasince Małej, czyli ULTRA-TRAIL® MAŁOPOLSKA.

Statystyki z biegu:

🔢 Nr startowy: 465
🏁 Czas: 4g 13m 06s
🥈 Miejsce (open/kategoria): 2/1



fot. Agnieszka WP

Link do Stravy:



Wiosenny Maraton 2022 - Etap 1/3

Wiosenny Maraton 2022 - Etap 3/3


I Półmaraton Górski w Jedlinie-Zdrój - relacja z zawodów

I Półmaraton Górski w Jedlinie-Zdrój. Moje pierwsze zawody w 2022 roku okazały się dla mnie sporym zaskoczeniem. Zarówno pod względem organizacji, atmosfery i uzyskanego wyniku. Jeżeli będziecie mieli szansę tam wystartować - nie wahajcie się ani chwili. Jak to było w moim przypadku przeczytacie w niniejszym wpisie, zapraszam.

Copyright © Rock&Run | Powered by Blogger

Design by Anders Noren | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com