Wiosenny Maraton w roku 2022 jest u mnie w wersji ultra. Ultra bo w trzech etapach i oczywiście w terenie. Przygodę zaczynamy w Górach Opawskich, a później przemieścimy się dalej na wschód. Zapraszam na relacje z zawodów z polsko-czeskiego pogranicza.
Od kilku lat wiosna kojarzy mi się z maratonem. Po jesienno-zimowych treningach przychodzi czas weryfikacji formy. Często wiąże się to ze sporą dozą niewiadomej, bo miesiącami trenujemy w warunkach bardzo odmiennych od tych, które mamy na starcie. Z długich portek wskakujemy w sportowe spodenki i już samo to jest zmianą niebagatelną.
Wiosenny maraton 2022, z racji indywidualnych preferencji, przybrał u mnie formę trailową, a w związku z tym, że w planach mamy ultra to i maraton też mamy taki trochę ultra 😉. Plan jesiennych przygotowań zakłada 3 starty maratońskie w okresie wiosennym. Na liście najbliższych zawodów mamy zatem takie imprezy jak: 3xKopa, Zwodnicza Rusałka i Ultra-Trail Małopolska. Wszystkie biegi na dystansie zbliżonym do maratonu.
Etap 1 - 3xKopa
Czemu wybór padł na 3xKopa? Szczerze mówiąc dokładnie już nie pamiętam. A tak bardziej na serio to jesienią szukając biegów chciałem znaleźć coś nowego, rejon w którym wcześniej nie bywaliśmy za często. Góry Opawskie idealnie wpisały się w ten scenariusz zatem nie było się nad czym specjalnie zastanawiać.
W ramach imprezy 3xKopa odbywa się kilka biegów. W zależności od tego jaki wybierzemy dystans wbiegamy kolejnymi pętlami na Biskupią Kopę (890 m n.p.m.). W moim przypadku - dystans maratoński, było to 2xKopa, ale do wybory były również biegi na: 10, 21, 64 oraz 75 kilometrów. Do tego była jeszcze wersja biegu sztafetowego 3xKopa.
Informacje o biegu
Nazwa: 3xKopa
Termin: 23 kwietnia 2022 r.
Start/meta biegu: Pokrzywna
Dystans: ok. 42 km
Suma podbiegów/zbiegów: +/- 2300 m
Liczba punktów ITRA: 2
Link do zawodów: https://3xkopa.pl/
Relacja zbiegu
Bieganie po pętlach w dużym stopniu ułatwia całą logistykę biegu i pozwala biegać teoretycznie "na lekko". Teoretycznie, bo tak czy inaczej obowiązywało nas wyposażenie obowiązkowe. Tak jak pisałem już wyżej, impreza umożliwia bieganie w kilku biegach w zależności od preferowanej liczby pętli 🙂. Start natomiast jest wspólny, nie licząc najkrótszego biegu (10 km). Trudno zatem określić na którym miejscu aktualnie biegniesz, chyba że jesteś "koń" i już na starcie zostawiasz wszystkich za plecami. Niestety nie dysponuję takimi możliwościami, więc zmuszony jestem biegać po prostu "swoje".
Początek nie wyglądał specjalnie dobrze, miejscem w stawce w ogóle się nie przejmowałem, ale kolejne kilometry to było poszukiwanie swojego rytmu. Dodatkowo żołądek dawał niewyraźne znaki niezadowolenia. Powoli wszystko jednak zaczynało się układać i z biegiem czasem biegło mi się coraz lepiej. Jeżeli jesteśmy przy trasie...
Przyznaję, że nie doceniłem tego elementu. Na szczęście dzień przed biegiem udałem się na małe rozeznanie trasy, co pozwoliło mi zapoznać się z tutejszym terenem. Byłem szczerze zdziwiony, bo miejscami ścieżki były naprawdę wymagające. Na trasie nie brakuje stromych odcinków, zarówno w górę jak i w dół. Dodatkowo było całkiem wąsko, a strome zbiegi często obfitują w wystające kamienie, czy korzenie. Poruszanie się na pętlach wymaga miejscami sporej uwagi, czego uczciwie przyznaje, zupełnie się nie spodziewałem. Co prawda zdarzyło mi się treningowe bieganie w Górach Opawskich, ale zwyczajnie tego nie pamiętałem. Przypomniałem sobie o tym dopiero na drugiej pętli, kiedy rozpoznałem tę cześć trasy 😁.
Pokonanie pierwszej pętli zajęło mi niecałe 2 godziny. Na punkcie czekała już na mnie Agnieszka, która poinformowała mnie, że biegnę na swoim dystansie jako... pierwszy! 😱 Trudno było mi w to uwierzyć, bo zdawało mi się, że przede mną było jeszcze kilku zawodników. Jak się później okazało, były to osoby z innych dystansów lub biegu sztafetowego. Informacja ta zmobilizowała mnie do trzymania tempa.
Początek drugiej pętli biegło mi się znakomicie 😁. Trzymałem dobre, równe tempo, a kilometry szybko uciekały. Na podejściu pod Biskupią Kopę (890 m n.p.m.) rozpoznałem szlak po którym zbiegałem dobre kilka lat temu, kiedy razem z Agnieszką zdobywaliśmy Koronę Gór Polski.
Tymczasem robiło się coraz cieplej. Prognozy z dnia wcześniejszego informowały, że w momencie startu w Pokrzywnej będzie ok. 4°C, a później temperatura miała wzrosnąć do raptem 7°C. Pierwszą pętle biegłem więc w bluzie, czego szybko pożałowałem. Obawiałem się jednak, że wyżej w górach będzie wyraźnie chłodniej niż na dole. Pogoda jednak zaskoczyła pozytywnie i było odczuwalnie cieplej. Na punkcie odżywczym po pierwszej pętli zrzuciłem bluzę i pobiegłem w cieniutkiej koszulce. W trakcie drugiego podejścia pod górę słonko grzało już odczuwalnie. Utrzymywałem intensywność, ale na zastane warunki trochę za mało piłem. To niestety dość szybko się zemściło, bo zaczęły mnie łapać skurcze w... lewej stopie (!). Było to dla mnie nowe doświadczenie 😉. W związku z zaistniałą sytuacją zwolniłem nieco tempo, bo obawiałem się, że utrzymanie intensywności może skończyć się nieprzyjemnie.
Na metę dotarłem jako pierwszy zawodnik w czasie 4:17:53. Zdobycie 1 miejsca było oczywiście bardzo przyjemne. Pod względem sportowym nie do końca czułem się jednak spełniony. Końcowe kilometry pobiegłem zdecydowanie poniżej swoich możliwości. Jednak start na "Kopie" to dopiero pierwszy etap budowania docelowej formy, więc... to chyba musiało tak wyglądać 😉. Gdybym przybiegł w pełni zadowolony to wówczas mogłoby to być trochę niepokojące. Wielkie podziękowania dla Agnieszki za support. Dla niej był to dobry trening cierpliwości 😉.
Start na "Kopie" okazał się dla mnie sporym zaskoczeniem. Nie spodziewałem się, że ukończę rywalizację na najwyższym stopniu podium. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak trzymać się planu i dalej robić swoje, "walka" o ultra dopiero się zaczyna 🙂.
Statystyki z biegu:
🔢 Nr startowy: 541
🏁 Czas: 4g 17m 53s
🏅 Miejsce (open/kategoria): 1/1
Link do Stravy:
0 komentarzy:
Prześlij komentarz