O wspinaniu, bieganiu i podróżowaniu po świecie

Jak zacząć biegać?

Jak zacząć biegać, gdy nigdy tego nie robiłeś i jesteś w 100% przekonany, że bieganie nie jest dla ciebie – historia Agnieszki.



Czerwiec 2015 r. Bieszczady, Bieg Rzeźnika.

Ach co to był za bieg! Był to pierwszy bieg, na którym „supportowałam” Arka i Arka. Dla nich to był chyba pierwszy tak długi bieg i pierwszy tak długi dystans. Trochę informacji znajdziecie we wpisie TUTAJ, a trochę postaramy się opowiedzieć wkrótce, patrząc z perspektywy 5 lat (!!!) Natomiast nie będzie tu o tym biegu 😉 Na Biegu Rzeźnika po raz pierwszy widziałam tak dużo biegających osób. 80 km wydawało mi się totalnym szaleństwem, aczkolwiek jakby ktoś mi wtedy powiedział, że biega regularnie raz w tygodniu 5 km to patrzyłabym na niego z ogromnym podziwem. Do dziś nie wiem jak to jest możliwe, że oni mnie wtedy wzięli na swój support. Szaleńcy!


Byliście kiedyś na jakimś maratonie lub innym bardzo popularnym biegu ulicznym? Ja do tego 2015 roku nie, więc naprawdę ilość biegających ludzi była dla mnie zaskoczeniem. Prawie 1 300 biegaczy ultra. Pamiętam jak siedziałam na trawie w Berehach Górnych (wtedy był to 69 km trasy Biegu Rzeźnika) i obserwowałam innych supporterów. Nie znałam wtedy nikogo z biegaczy, więc nie wiem również kim byli ci supporterzy, ale widziałam jak oni szybko coś tam podają i tamci wybiegają. Ktoś tam krzyczał na kogoś, że cola nie była wygazowana, ktoś, że miały być 3 żele, a nie 2. Śmieszne historie 😉 Wiem, że siedziałam wtedy, obserwowałam i czekając tak na Arka i Arka zastanawiałam się jak to jest, że tu wszyscy biegają! Naprawdę tak mi się wydawało. Ci supportujący rozmawiali, że oni biegną Rzeźniczka (30 km), a jakieś dziecko, że biegnie Rzeźniczątko! Miałam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą i widzą, że ja to nigdy w życiu nawet 2 km nie przebiegłam! Nie mniej jednak atmosfera była wyśmienita!


Po powrocie z tego biegu niby dalej utrzymywałam, że szaleństwem jest bieganie więcej niż do przystanku autobusowego, ale jakoś wracałam myślą do tych „wszystkich” biegających w tych Berehach. Arek chyba już wtedy myślał o kolejnym jakimś biegu w Bieszczadach, więc zaczęłam coraz częściej myśleć, że może ja bym się trochę ruszyła, bym nie była tylko jedyną osobą w całej Cisnej i okolicach, która nie biega! Ale jak tu zacząć? Pamiętam, że nie chciałam nic Arkowi powiedzieć, ale i tak się złożyło, że potrzebowałam jakiś (!) butów typu „adidasy” i padło na Kalenji, jakieś do biegania w terenie. Jeśli ktoś myśli, że to był moment przełomowy to zdecydowanie nie! Kupiłam tylko i wyłącznie te buty dlatego, że były wygodne i w dużej promocji - do chodzenia w sam raz 😉

No dobra, to jak to było z tym pierwszym biegiem?

Pojechałam do Bydgoszczy odwiedzić rodziców, był lipiec, bardzo ciepło. Była już chyba 19:00, ale to lato, więc jasno. No dobra, wyjdę i spróbuję pobiec nad Balaton (taki staw, nad który jak byłam bardzo mała chodziłam z dziadkiem karmić łabędzie). Gdzieś wtedy przeczytałam by próbować minutę biec i potem minutę iść i tak na zmianę. Potem można próbować 2 minuty biec i 2 iść. I w taki oto sposób doczłapałam się do Balatonu i z powrotem. W sumie wyszło około 3 km! Mój pierwszy „bieg”! Nawet nie wyobrażacie sobie jak byłam z siebie dumna! 😆


Wróciłam do Warszawy i pochwaliłam się Arkowi moim „rekordem życiowym”. Myślę, że musiał się on wtedy ze mnie naprawdę mocno śmiać, ale nie dał po sobie tego poznać. Chyba mi wtedy doradzał bym następnym razem spróbowała wyjść i sobie przetruchtać tyle ile dam radę i się nie zatrzymać. Chyba udało mi się za następnym razem dociągnąć do kilometra. I tak sobie od czasu do czasu wychodziłam coś tam przebiec. Do najbliższego parku miałam 2,5 km. Jakby nie patrzeć wte i z powrotem wyszłoby ponad 5 km, zatem nie było to w moim zasięgu, a bieganie wokół bloku nie sprawiało mi frajdy. Na szczęście wpadłam na pomysł roweru! :D I tak, brałam rower, jechałam do parku, tam biegłam 1-3 km i wracałam. Pewnego dnia zrobiłam 4 km – o jaka ja byłam wtedy zmęczona! Ale jaka dumna!

Arek zauważył mój zapał i oznajmił, któregoś dnia, że zapisał się na Ultramaraton Bieszczadzki (53 km) w październiku, a mnie na Ćwierćultramaraton Bieszczadzki (14 km).
- Arek, chyba żartujesz! – krzyknęłam, aczkolwiek widząc jego minę, wiedziałam, że on naprawdę to zrobił! – Przecież ja nawet 5 km nie przebiegnę, a co dopiero 14 i to jeszcze w górach!!!


On nic sobie z tego nie zrobił, powiedział, że limit na ten bieg jest 4 godziny i że mogę zawsze iść, a przynajmniej oby dwoje pojedziemy na bieg. Moją motywacją miało być zdobycie medalu z WILKIEM. No dobra, 14 km w 4 godziny w Bieszczadach to rzeczywiście da się przejść, czasem trochę podbiegając.
- Ok, zrobię to!

I tak oto zaczęły się moje „treningi”. Miałam 2 miesiące „przygotowań”. We wrześniu przebiegłam swoje pierwsze w życiu 5 km! Było to dla mnie przeogromne osiągnięcie. Na półtora tygodnia przed biegiem przebiegłam 7 km. I potem do biegu już nic nie robiłam. Przecież trzeba było odpocząć. I wiecie co? Pokonałam ten Ćwierćultramaraton Bieszczadzki. Co prawda, nie było wtedy 14 km, a 13, ale naprawdę było to dla mnie coś. Nie było łatwo. Większość trasy szłam, ale też starałam się czasem biec. Nie byłam ostatnia! Zajęło mi to 2h i 25 minut, byłam 99 kobietą na mecie. Zajęłam 196 miejsce open na 211 osób, które ten bieg ukończyły. Dla kogoś może to być bardzo słaby wynik, ale dla mnie wtedy, to było mistrzostwo świata. Cel został osiągnięty – ukończyłam zawody i nie byłam ostatnia! I zdobyłam medal z wilkiem, z którego byłam wtedy bardzo dumna.

Jak zacząć biegać?

Na stadionie w dzielnicy Ursus w Warszawie wisiała swego czasu reklama, mniej więcej z takim napisem: Nie ważne jak szybko biegasz i tak jesteś lepszy od tych wszystkich, którzy nie wyszli z domu.
Dużo osób wokół nas, ale pewnie i wokół ciebie mówi, że bieganie nie jest dla niego, że kolana itd. Ja po raz pierwszy pobiegłam w wieku prawie 30 lat. Przedwczoraj zrobiłam swoją życiówkę podczas Parkrun w Bydgoszczy na 5 km – 28 min 12 sekund. Czy do dobry wynik? Rekordzistka tej trasy miała 19:03, ale czy to ważne? Dla mnie jest to najlepszy wynik! I bardzo się z niego cieszę.


Nie ważne ile masz lat. Bieganie naprawdę może być fajne, nawet jeśli w tym momencie uważasz, że to kompletnie nie dla ciebie. Po prostu spróbuj! Zacznij od 1 km, a może od 1 kółka na stadionie. Każdy pewnie da ci inne rady. Poniżej, moja bardzo subiektywna lista „pomagaczy” w bieganiu i rad z punktu widzenia mega amatora.

1. Biegaj, tylko dlatego, że chcesz. Przecież nic nie musisz! Jakby co pomyśl, że efektem ubocznym może być lepsza sylwetka.

2. Nie stawiaj sobie celów nierealnych, bądź trudnych do spełnienia. Może zacznij od celu jednego bieg w tygodniu? Przekraczanie celów i realizacja ich w 300% jest fantastyczna.

3. Nie porównuj się z innymi. Jeśli tak będziesz robić to zawsze ktoś będzie od ciebie lepszy. Ja z tym punktem mam problem, ale odkąd pokonuję siebie to jest mi łatwiej.

4. Gdy wydaje ci się, że biegasz najwolniej i jesteś najgorsza/y ze wszystkich, to przypomnij sobie napis z reklamy na stadionie w Ursusie.

5. Zapisz się na bieg i miej cel – ukończyć go. A na następnym biegu – bądź lepszy od siebie z poprzedniego 😉

6. Kup sobie najprostszy zegarek do biegania, albo korzystaj z aplikacji typu Strava. Kudosy sprawiają ogromną radość 😉

7. Jeśli dłużą ci się minuty biegu, słuchaj muzyki, podcastów, książek.

8. Biegaj w parku, lesie – wszystko jest lepsze niż asfalt. A do tego te ptaki śpiewające! Albo sarenki w lesie – od razu uśmiech się sam pojawia.

9. Ciężko ci się samemu zmobilizować – zapisz się na Parkrun. W tym momencie w Polsce są 72 lokalizacje, gdzie jest zorganizowany Parkrun. Co to takiego? To co tygodniowe, sobotnie spotkania o 9:00 rano w parkach na całym świecie. Do pokonania jest dystans 5 km. Możesz iść, możesz truchtać, możesz biec. Nigdy nie będziesz ostatni/a, bo zawsze na końcu jest wolontariusz zamykający stawkę. Więcej przeczytasz tu: www.parkrun.pl W razie pytań – napisz do nas, to to co wiemy to powiemy 😉 Ja do tej pory byłam w kilku miejscowościach. Bardzo polecam Parkrun Pole Mokotowskie, Parkrun Toruń, Parkrun Pruszków. Jeśli będziesz gdzieś, gdzie wg ciebie będzie fantastycznie – daj mi znać.

10. Najważniejsze! Po każdym biegu nie zapominaj o rozciąganiu. Rozgrzewka też jest ważna, ale jak zaczynasz to wg mnie rozgrzejesz się na samym początku biegu. Ale rozciąganie to jak kropka nad i! Musi być i koniec. Inaczej jakaś kontuzja pozbawi cię radości biegania.

To co, kiedy idziesz zrobić swoją pierwszą życiówkę, choćby na 1 km? 😊


P.S. Warto zaznaczyć, że to co ostatnio mi się udało osiągnąć – moja nowa życióweczka na 5 km i życióweczka w górach na 10 km to też ogromna zasługa mojego prywatnego „trenera”. Dzięki radom Arka, to w krótkim czasie, nawet, gdy bardzo mało biegam, to krok po kroczku robię jak na siebie – bardzo duże postępy. Arek – dziękuję!

2 komentarze:

  1. Fajny artykuł :) Przeczytałam i poszłam pobiegac :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Zatem cel publikacji został osiągnięty 😉

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Rock&Run | Powered by Blogger

Design by Anders Noren | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com