2018 dobiega końca, jest to najlepszy czas na krótkie podsumowanie. Był to chyba przełomowy rok dla mnie. Udało się zrealizować wiele celów, miałem okazję zaobserwować swój sportowy rozwój, a także kilka osób zarazić swoją pasją.
Początek nie zapowiadał się tak dobrze. Zimowy Janosik dał mi nauczkę, że chwila nieuwagi może wiele kosztować. Zgubienie na trasie zabiło przyjemność z biegania i stało się gonitwą z torem przeszkód, związanym z wyprzedzaniem zawodników ze wszystkich dystansów. Ostatecznie z 48 km zrobiło się 56, a pokonanie trasy zajęło mi 6h, co dało mi 40-stą lokatę w kategorii open. Biorąc pod uwagę, że na pierwszym punkcie byłem w trzeciej setce, wyszło całkiem nieźle, chociaż najbardziej zadowolony byłem z faktu, że nie poddałem biegu. Był to prawdziwy sprawdzian mentalny.
Kwiecień – to Orlen Warsaw Marathon i mój debiut w biegu ulicznym (!). Celem było złamanie 3 godzin i w iście filmowym stylu udało się ów cel zrealizować. Zafundowałem obserwującym emocjonującą końcówkę, bo na metę wbiegłem, gdy zegar wskazywał 2 godziny 59 minut i 37 sekund.
Maj – Rzeźnik Sky, czyli Mistrzostwa Polski w UltraSkyrunningu.
Nie wiedziałem, czego mogę się po sobie spodziewać. Po kwietniowym maratonie trudno mi się biegało, zabrakło też czasu na górski akcent w treningu.
Do Cisnej zjechała się spora grupa polskiej elity biegów górskich. Ostatni dzień maja okazał się dla mnie udany, wyjątkowo dobrze mi się biegło. 53 km (w tym 3 280 m przewyższenia) pokonałem w czasie niespełna 6 h i 28 minut, co dało mi 8 miejsce w Mistrzostwach Polski i 2 miejsce w kategorii wiekowej. Zatem do domu wróciliśmy z drugą już statuetką bieszczadzkich dzików. O tym przed startem nawet nie śmiałem marzyć.
Na tej imprezie poznaliśmy też nowego kompana biegowego - Piotra, z którym razem wracaliśmy do Warszawy 😊.
Lipiec/Sierpień – to przerwa w bieganiu, wysokość wyraźnie wzrosła.
Celem na te dwa miesiące było zdobycie dwóch siedmiotysięczników w górach Pamir. Pik Korżeniewskiej i Pik Ismaila Samaniego – zdobyte!
Relacja była dzielnie prowadzona na fb przez Agnieszkę, dzięki czemu byliście na bieżąco z wydarzeniami. Z tej wyprawy mam też kilku międzynarodowych znajomych.
Wrzesień – czyli 30 km na trzydziestkę Kamila. To był bieg braci w moich rodzinnych stronach w ramach Ultramaratonu Nadbużańskiego. Jeszcze na kilka dni przed startem nie byłem pewien uczestnictwa. Ostatecznie udało mi się zająć czwarte miejsce w kategorii open oraz pierwsze miejsce w kategorii wiekowej – zatem mały puchar uzupełnił moją kolekcję 😊.
Październik – Łemkowyna Ultra Trial 100 km, czyli największe zaskoczenie tego roku. Ach co to był za bieg… Nic nie zapowiadało takiego sukcesu. Drugie miejsce w kategorii open było dla mnie wielkim zaskoczeniem, ale też pokazało mi jak mało znam swój organizm i jego możliwości. Na tym biegu wyprzedził mnie, poznany kilka tygodni wcześniej podczas treningu w Beskidzie Niskim, Maurycy! Trzecie miejsce zajął Andrzej, z którym stoczyłem zaciekły bój o drugą lokatę dosłownie na 10 kilometrów przed metą.
I co dalej… - po krótkiej przerwie rozpocząłem treningi na nowy sezon. Plany na przyszły rok? Ciągle w trakcie ustaleń. Biegowo zaczniemy w Bieszczadach, już w styczniu Zimowy Maraton Bieszczadzki, a w czerwcu wrócę ponownie na Bieg Rzeźnika, tym razem w zespole z Tomkiem Adamczykiem. Co przyniesie przyszły rok? Zobaczymy. Niemniej jednak życzyłbym sobie by pod względem sportowo-wynikowym był jeszcze lepszy niż ten, czego i Wam życzę!
0 komentarzy:
Prześlij komentarz