O wspinaniu, bieganiu i podróżowaniu po świecie

Silver Run - relacja z zawodów

Nie mając określonego celu, ciężko o motywację do regularnych treningów, przynajmniej ja tak mam. Dlatego z początkiem marca postanowiłem się zmotywować do biegania zapisując się na wiosenną edycję biegu Silver Run na dystansie maratońskim.
Pomysł wypalił tylko częściowo, bo dwa dni po przelaniu opłaty startowej szykowałem się do wyjazdu na kilkutygodniowe zlecenie. W pracy okazało się, że o bieganiu w tygodniu mogę raczej zapomnieć. Na treningi zostawało mi tylko dwa dni w tygodniu, cóż lepsze to niż nic.

Informacje o biegu
Nazwa: Silver Run
Data: 2017-04-22
Miejsce: start i meta w Srebrnej Górze
Dystans: ok. 42 km
Przewyższenia: około: +1695/-1600 m
Strona WWW: SILVER RUN
Silver Run to cykl biegów organizowanych na wiosnę i jesienią, którego trasy poprowadzą szlakami turystycznymi Gór Sowich i Bardzkich. Są to trasy łatwe technicznie, bez dużych przewyższeń. W sam raz na dłuższe wybieganie lub początek sezonu.
Trasa biegu (kliknij aby powiększyć)
Profil biegu (kliknij aby powiększyć)
Tym razem na zawody udałem się bez wsparcia, Agnieszka musiała zostać w domu, z czym dość długo nie mogła się pogodzić. W Srebrnej Górze zameldowałem się w piątek, wynająłem pokój w domu wypoczynkowym, gdzie próbowałem wypocząć przed zbliżającym się biegiem.
Rankiem niestety potwierdziły się prognozy z dnia wcześniejszego i do biura zawodów szedłem w padającym deszczu. Start i meta usytuowane były na terenie Twierdzy Srebrna Góra, budowla jest wielka i robi naprawdę duże wrażenie.
DCIM\100MEDIA\DJI_0037.JPG
Widok na twierdzę z lotu drona
Gdy odbierałem pakiet startowy okazało się, że jestem pierwszym zawodnikiem, który potwierdził swoje przybycie. Do startu pozostawało 30 minut… i śmieszno i straszno. Ostatecznie na trasę maratonu ruszyło 24 osoby. Był to bez wątpienia najbardziej kameralny bieg w jakim do tej pory brałem udział.
Z przyczyn technicznych ostatecznie start został przesunięty o około pół godziny. Gdy czekaliśmy na start pogoda za wszelką cenę chciała nas zniechęcić do jakiejkolwiek aktywności, wiało, co jakiś czas padał przelotny deszcz, generalnie było nieprzyjemnie.
W końcu doczekaliśmy się wystrzału i ruszyliśmy na trasę biegu. Dość szybko nastąpił podział uczestników na tych szybszych i tych trochę wolniejszych. Doświadczenie podpowiadało mi, że nie ma co się szarpać na początku, biegłem więc tak by nie przekraczać zakładanego tętna na pulsometrze. Owe 150 ud/min usytuowało mnie na 5 pozycji, wyraźnie za liderami i znacząco przed pozostałymi biegaczami. Po raz pierwszy w życiu zdarzyło mi się przebiec 90% trasy i nie zobaczyć żadnego zawodnika. Na 18 kilometrze dogoniłem chłopaka biegnącego do tej pory na 4 pozycji, który nie miał pewności którędy powinniśmy dalej biec. Brakowało oznaczeń organizatora, a trasy biegu oczywiście nie wgrałem do zegarka i teraz w duchu przeklinałem siebie za tę niedbałość. Nie debatując długo postanowiłem kontynuować bieg zgodnie z oznaczeniami czerwonego szlaku. Kolega postanowił to jeszcze sprawdzić. Dzięki temu zdarzeniu awansowałem i nie oddałem już tej pozycji do końca zawodów.
Na ostatnich kilometrach zaczęły dokuczać mi skurcze w mięśniach czworogłowych. Nie chciałem jednak zwalnić tempa, zacisnąłem więc zęby i starając się jak najmniej angażować te mięśnie odliczałem ostatnie kilometry. Dwa razy zatrzymałem się by zrobić po kilka przysiadów, miałem wrażenie, że to trochę pomogło. Na mecie zameldowałem się na 4 pozycji z czasem 4:34’23.
SR_o.jpg
Wbiegając na metę
Byłem niezmiernie zaskoczony i zadowolony. Biorąc pod uwagę słabe przygotowanie nawet przez myśl mi nie przeszło, że wszystko może się tak skończyć. Uzyskany czas pozostawia wiele do życzenia, ale ten start nie miał charakteru sprawdzenia formy. Założenia zostały zrealizowane, a cel osiągnięty, mogłem spokojnie wracać do domu.
DSC05227.jpg

LINK do statystyk biegu

Copyright © Rock&Run | Powered by Blogger

Design by Anders Noren | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com