Sezon zimowy 2016/2017 zaczął się bardzo udanie. W końcu po kilku próbach z różnymi partnerami “odczarowałem” superklasyka zimowej wspinaczki na Hali Gąsienicowej - Północny Filar Świnicy (IV).
Przebieg drogi oznaczono kolorem czerwonym, źródło: http://www.taternik.net
Na tę wspinaczkę pojechałem z Tomkiem Kaźmierczakiem, z którym kilka miesięcy wcześniej w Kirgistanie wchodziłem na Pik Lenina. Nie mogąc liczyć na nocleg w Betlejemce, gdzie jak zwykle wszystkie miejsca były teoretycznie zajęte, zdecydowaliśmy się na akcje bez noclegu podchodząc bezpośrednio z parkingu pod ścianę.
Z Warszawy wyjechaliśmy wieczorem 16 grudnia, około północy byliśmy na parkingu w Brzezinach. W planach chcieliśmy się przespać, ale okazało się to mało niewykonalne na rozłożonych siedzeniach w małym samochodzie. Podrzemaliśmy kilka godzin i około 4.30 ruszyliśmy czarnym szlakiem w góry.
Nocą na Hali Gąsienicowej
Po drodze wpisaliśmy się do książki wyjść w Murowańcu i dalej ruszyliśmy pod ścianę. Przed nami szły dwa zespoły, które chyba nie do końca wiedziały jak podejść pod ścianę. Dlatego to my stanęliśmy jako pierwsi na starcie drogi.
Pierwszy wyciąg okazał się orką w głębokim śniegu. Gdy w końcu dotarliśmy do drugiego stanowiska, co zajęło nam ponad 2 godziny, miałem już trochę dość. Od tego momentu zaczynał się jednak bardziej skalny teren, dawało to nadzieję na lepszą wspinaczkę. Zbliżało się jednak południe, perspektywy zatem na zrobienie tej drogi przed zmierzchem były mało optymistyczne.
Ostatni odcinek drogi na filarze
Na szczęście od tego momentu warunki w ścianie były całkiem dobre, więc poruszaliśmy się dużo sprawniej. Kiedy zdawało się nam, że już za chwilę będziemy na szczycie końcówka drogi okazała się jednak bardziej wymagająca. Na oblodzonych płytach wspinaczka stała się bardzo nieprzyjemna i praktycznie nieasekurowalna. Ostatni wyciąg prowadziłem już prawie po ciemku, żałując że nie posłuchałem Tomka, by wcześniej założyć czołówkę.
Na szczycie Świnicy
Gdy dotarliśmy na szczyt było już zupełnie ciemno, a zegarek wskazywał godzinę 17.30. Od razu zaczęliśmy zejście, po drodze wstąpiliśmy jeszcze do Murowańca, gdzie zdążyliśmy przed zamknięciem kuchni zamówić obiadokolację. Następnie dalej ruszyliśmy do samochodu meldując się na parkingu po prawie 18 godzinach od startu.